Monodram „Ślub, czyli ja sam” Romualda Krężela jest praktyką sytuowania się wobec śmierci drugiego. Punkty odniesienia stanowią: dramaty Gombrowicza – „Ślub” (dramat sprowokowanej śmierci indywidualnej) i „Historia” (dramat prowokowanej śmierci zbiorowej), poręczone śmiercią przesłanie Ryszarda Siwca oraz wyznanie artysty zapośredniczone przez głosy jego przyjaciół.
Kontaminacja tekstu i świadectw życia unaocznia ograniczenia dramatu, wpisując konstatacje niesione przez teksty Gombrowicza na prawach jednego z wielu głosów w medytację nad śmiercią. Miejsce, w którym medytacja ta jest rozwijana ograniczone zostaje do minimum – to ciało, poddawane ruchowi aż do umęczenia. Wydarzający się na scenie ruch stawia opór usensowieniu jako odstręczająca i ekscesywna męczarnia. Przeradza się ona stopniowo w praktykę, skutkującą opanowaniem, uniezależnieniem od cierpienia i otwarciem na byt, również w jego konwencjonalnym aspekcie. Udzielenie sobie przyzwolenia na uczestnictwo w skonwencjonalizowanym rytuale pożegnalnym stanowi tu efekt długotrwałego procesu, zainicjowanego przez nagie ciało, będące instrumentem rozpaczy.
Eksperyment Krężela opiera się na wyizolowaniu, wyeksponowaniu i włączeniu w międzyludzkie tego, co wsobne. Zaślubiny hermetycznego z powszechnym stanowią akt osobistego wyboru, rekontekstualizując kulminacyjną formułę dramatu: „Ja sam ten ślub sobie dam!”