I
„Udając się na przyjęcia oficjalne wkładamy ubranie spacerowe, wizytowe, smoking, a nawet frak. Podczas przyjęć prywatnych przybywamy w ubraniach spacerowych lub wizytowych. Zawsze jednak w koszuli i krawacie. Przypominanie gościom, by włożyli kapcie nie jest pomysłem szczęśliwym.
Stroje sportowe koordynowane i weekendowe są odpowiednie w czasie pikniku i przyjęcia na działce”.
Edward Pietkiewicz, Przyjęcia oficjalne i prywatne, w: tegoż, Przyjęcia w biznesie i nie tylko, Warszawa 1997, s. 192.
II.
„decorum (łac. = stosownie, przyzwoicie) – wymóg właściwego zharmonizowania poszczególnych elementów dzieła literackiego, a więc odpowiedniości jego stylu wobec charakteru świata przedstawionego, wobec sytuacji podmiotu mówiącego i założonego odbiorcy oraz wobec norm realizowanego gatunku literackiego (…)”.
Michał Głowiński, Teresa Kostkiewiczowa, Aleksandra Okopień-Sławińska, Janusz Sławiński, Hasło „decorum” (tk), w: Podręczny słownik terminów literackich, Warszawa 1993, s. 42.
‘(…) [P]roblem spełnienia wymogu, jaki wysunął wobec Hegla Kierkegaard – jest r z e c z y w i s t y m [podkr. R.R.] problemem teorii ironicznej. Sprowadza się do tego, jak przezwyciężyć autorytet, nie roszcząc sobie pretensji do bycia nim. Jest on ironicznym odpowiednikiem nękającego metafizyków problemu zasypania przepaści między zjawiskiem a rzeczywistością, czasem a wiecznością, językiem a tym, co pozajęzykowe. (…)
Dla Prousta nie istnieje problem, jak uniknąć bycia aufgehoben [niem. anulowany/zachowany]. Piękno, które w istocie polega na nadawaniu kształtu wielości, jest nieodmiennie przejściowe, ponieważ z łatwością może ulec zniszczeniu, gdy do tej wielości dodaje się nowe elementy. (…)
Natomiast wzniosłość nie jest ani przejściowa, relacyjna, reaktywna, ani też skończona. Ironista teoretyk, w przeciwieństwie do ironisty pisarza, stale narażony jest na pokusę dążenia do wzniosłości, a nie tylko do piękna. (…) Próba osiągnięcia wzniosłości to próba ułożenia wzoru z całego obszaru m o ż l i w o ś c i [podkr. R.R.], a nie tylko z pewnych drobnych, przygodnych aktualności. (…)
Teoretycznie Nietzsche nie gra w tę kantowską grę. (…)
Gdyby Nietzsche potrafił podejść do kanonu wielkich filozofów przeszłości w sposób, w jaki Proust podchodził do ludzi, których zdarzyło mu się napotkać, nie uległby pokusie bycia teoretykiem, nie dążyłby usilnie do wzniosłości, uniknąłby krytyki Heideggera i sprostał oczekiwaniom Kierkegaarda oraz Nehamasa. (…) ustrzegłby się pokusy, której uległ Hegel. Pokusy, by sądzić, że gdy znaleźliśmy sposób podciągnięcia naszych poprzedników pod jakąś ogólną ideę, to dokonaliśmy tym samym czegoś więcej niż odnalezienia nowego ich opisu – nowego opisu, który okazał się użyteczny dla naszych własnych zamiarów autokreacji’.
Richard Rorty, Autokreacja i afiliacja: Proust, Nietzsche i Heidegger, w : tegoż, Przygodność, ironia i solidarność, przeł. Wacław Jan Popowski, Warszawa 2009, s. 166-169.
„Filozofia rozumiana jako myśl modalna separuje się od bytu tak gruntownie, że nie powraca do niego nawet w formie refleksji nad warunkami własnej możliwości”.
Emmanuel Lévinas, Jeanne Delhomme. Penelopa, czyli myśl modalna, w: tegoż, Imiona własne, przeł. Janusz Margański, Warszawa 2000, s. 61.